Ten cytat opublikowałam na Facebooku po drugiej islandzkiej zimie. 

Pierwsza zima wyciągnęła z nas wszystko. Żadnych demonów nie można było upchnąć w szafie. Duchy łapały za kostki w ciemności. 

Na drugą zimę czekałam z niepokojem. Była spokojna. Przyniosła napięte nuty, które grały wraz z wyjącym za oknem wiatrem. 

Trzeciez zimy piekłam pierniki i paliłam świeczki w mieszkaniu, w którym byliśmy już tylko we dwoje. Sporo moich roślin przetrwało do lata. 

 

Czwarta zima przed nami. Już niedługo oficjalny koniec lata. Na Islandii są tylko dwie pory roku. Długa, sztormowa zima i krótkie, intensywne lato, podczas którego nie zazna się ciemności i zapomina się, jak wygląda nocne niebo pełne gwiazd. 

 

Pierwsza zima wyciągnęła z nas wszystko. Zostaliśmy. 

Latem nie mogłam doczekać się zimy. Sztormów i powrotu ciemności. Zielonej zorzy tańczącej na niebie. Odpoczynku. 

W mroku bowiem nie trzeba się gubić. W mroku można odpoczywać. 

Wczoraj w nocy przyszedł pierwszy iście zimowy sztorm. Wiatr zerwał trzecią część lisci z drzewa z mojego podwórka. Dawno nie spałam tak dobrze, jak tej nocy. 

 

Nie waham się. Tutaj jest mój dom. 


Reposted from hormeza via literami